Jeśli sportowy to i elektryczny?

Zapomnijcie o charakterystycznym i miłym dla ucha dźwięku silnika spalinowego i imponującej prędkości. Producenci samochodów sportowych coraz częściej tworzą pojazdy elektryczne. Prawie każda z firm na na koncie taki samochód, a jeśli nie ma…to własnie go projektuje.

 

Jeszcze kilkanaście lat temu samochód elektryczny kojarzył się tylko i wyłącznie z kanciastym, powolnym pojazdem, który nadawał się tylko i wyłącznie do poruszania po mieście. Kilku producentów próbowało obalić takie myślenie, ale ostatecznie udało się to dopiero w 2009 roku, gdy powstał Tesla Roadster, czyli pierwszy samochód elektryczny w wydaniu sportowym, który odniósł rynkowy sukces. Do czerwca 2010 roku sprzedano 1200 egzemplarzy tego sportowego samochodu i kosztującego wówczas około 98 tys. dolarów.

 

Popularność tego pojazdu na pewno wynikała z jego wyjątkowych parametrów. Roadster od 0 do 100 km/h rozpędza się bowiem w czasie 4 sekund, a jego prędkość maksymalna wynosiła 210 km/h. Do tego zasięg samochodu na jednym ładowaniu wynosi 394 km, co wystarczało nie tylko na jazdę po mieście, lecz także na krótki wypad weekendowy. Jeszcze inna zaleta to niskie zużycie energii, Roadster zużywał bowiem zaledwie 133 Wh/km, co odpowiada 1,74 l/100 km spalania w samochodzie benzynowym. 

Samochód Tesli udowodnił, że pojazdy że pojazdy elektryczne mogą charakteryzować się wysoką funkcjonalnością i komfortem, był jaskółką, na którą czekał rynek. I doczekał się licznych naśladowców. Najszybciej powstawały oczywiście samochody koncepcyjne.

Jednym z nich był Peugeot X1, który powstał w 2010 roku. Temu pojazdowi o mocy 250 KW udało się pobić kilka rekordów  prędkości w kategorii pojazdów do wagi 1000 kg. Jeden z nich pobito na terenie bazy lotniczej w Chendu, gdzie X1 przyśpieszył ze startu zatrzymanego do 100 km/h w czasie 3,49 sekund.

Własne auto sportowe i elektryczne stworzyła także marka Dodge. Mowa o pojeździe Dodge Circuit EV, który podobnie jak Tesla Roadster powstał na bazie Lotus Europa. Sportowy Dodge Circiut EV cechował się wyjątkowo dobrymi osiągami, posiadał przyspieszenie od 0-100 km/h w 5s i zasięg 240-320 km. Dodatkową zaletą był czas ładowania (z domowego gniazdka 220 V) o długości około 4 godzin. Obiecujący samochód nigdy nie został jednak wprowadzony do produkcji seryjnej.

Elektryczny samochód sportowy wprowadzi także szwedzka firma Koenigsegg. Propozycję firmy nazwano Quant i według zapowiedzi będzie to jeden z najlepszych “elektryków” na rynku. Auto zostanie  pokryte cienkimi bateriami słonecznymi zasilającymi akumulatory, które podobno mają być ładowane zaledwie w ciągu 20 minut. Co ważne – częstotliwość ładowania nie wpłynie na ich wytrzymałość. Dzięki dwóm silnikom elektrycznym o łącznej mocy 517 KM, Quant ma rozpędzać się do pierwszej setki w około 5 sekund i osiągać prędkość maksymalną 274 km/h. 

O wprowadzeniu do oferty elektrycznych samochodów mówi się także od kilku lat w kontekście kultowej marki Porsche. Przedstawiciele tej firmy tłumaczyli niedawno, że mają takie plany, ale czekają na rozwój technologii, która umożliwi tworzenia pojazdów elektrycznych o osiągach i zasięgu porównywalnym do pojazdów napędzanych tradycyjnymi silnikami.

A co z Ferrari? Tutaj raczej nie będzie samochodów elektrycznych. W jednym z wywiadów szefowie tej firmy podkreślali, że nie wierzą w samochody elektryczne i nigdy nie zamierzają ich stworzyć. Przyszłość widzą natomiast w samochodach hybrydowych i w tym kierunku planują rozwój oferty marki.

Coraz większa popularność samochodów elektrycznych w sportowym wydaniu może być efektem ogólnoświatowych trendów w motoryzacji, gdzie takie pojazdy pełnią coraz większą rolę. Miłośnicy spalinowych supersamochodów mogą jednak spać spokojnie, elektryczne samochody w wydaniu sportowym pojawiają się co prawda coraz częściej, ale stanowią zazwyczaj jedynie dodatek do tradycyjnej oferty.

Grzegorz Kowalewski

 

Fot. Wikipedia