Rajd Szwecji 2017 Part 1

​Od zawsze chciałem pojechać na imprezę WRC. Po głowie chodziły mi różne eventy jednak zimowe odcinki wydawały mi się najciekawsze. W tym roku udało mi się znaleźć nieco czasu i stanąłem przed wyborem Monte-Carlo lub Rajd Szwecji. Wybór ostatecznie padł na opcję numer dwa, ze względu na przystępniejszy dla mnie termin oraz ciekawsze rozlokowanie samych odcinków, co umożliwiło mi między innymi znalezienie się na kultowych już Colins Crests znanych mi z gier oraz relacji rajdowych. Nie ukrywam, że z moim wyjazdem „obudziłem” się dość późno, przez co miejsca w hotelach były ograniczone i to bardzo. Jeśli planujesz wybrać się na rajd w przyszłym roku dla Twojego spokoju sugeruję zablokować dogodne miejsce noclegowe zdecydowanie przed terminem rajdu. Mistrzostwa świata mobilizują kibiców z różnych zakątków i obłożenie jest porażające. Co ciekawe organizacja rajdu była wprost świetna, dzięki czemu każdego dnia trafialiśmy dokładnie w miejsce, które chcieliśmy. Wszystkie parkingi oraz dojazdy na odcinki są świetnie oznakowane, a na głównej stronie rajdu podana jest dokładna mapa wraz ze współrzędnymi GPS konkretnych punktów. W całej okolicy rajdu panuje niesamowita atmosfera, często witają nas banery „Rally Sweden”, rzesze kibiców poubieranych w gadżety WRC oraz charakterystyczne niebieskie czapki rajdu Szwecji. Na pierwszym odcinku testowym zostałem powitany śniegiem, sykiem turbiny oraz rykiem silnika przez Toyotę Yaris WRC. Zdaję sobie sprawę, że ryk silnika Toyoty Yaris, Skody Fabii czy też Hyundaia I20 nie brzmi jak najbardziej zachęcająca rzecz na świecie. Na pierwszy rzut oka ciężko byłoby to w ogóle nazwać rykiem, ale uwierzcie mi, że jeśli niemieliście nigdy styczności z autem WRC z bliska nie możecie sugerować się być może nieco niepozornym wyglądem tych aut. W pamięci szczególnie zapadł mi przejazd Sebastiana Ogier na chwilę przed wschodem słońca wśród błysków lamp aparatów. Dla weteranów WRC nie zabrakło również klasyków, które pojawiły się na wybranych odcinkach rajdu. Podziwiać mogliśmy między innymi Audi Quattro, Forda Escorta, Toyotę Celicę, Porsche 911 oraz niezliczonej ilości Volvo 240. Skoro już przy Volvo 240 jestem muszę wspomnieć, że w okolicy rajdu znajduje się wiele zamarzniętych jezior gdzie wszyscy Szwedzi zaraz po zakończonym odcinku Rajdu upalają swoje 240-stki poprzerabiane na rozmaite sposoby. Ilość tych aut jest wręcz zastraszająca. Podróżując z jednego odcinka na drugi często możemy spotkać rajdówki jadące na start, co dodatkowo oddaje klimat tego miejsca. Istnieje oczywiście również możliwość odwiedzenia parku maszyn gdzie z bliska możemy obserwować maszyny oraz przygotowania teamów przed kolejnym odcinkiem. Rajd Szwecji to niesamowita gratka dla wszystkich pasjonatów motoryzacji. Jeśli podobnie jak ja kochacie samochody koniecznie musicie odwiedzić imprezę WRC. Zapraszam do zapoznania się z galerią, którą przygotowałem specjalnie dla Was.

Dawid Doluk

 

ZOBACZ CZĘŚĆ 2