Ostatnią część relacji z Targów Oldtimer Warsaw Show 2016 poświęciłem Hali numer 2. Jednak przechodząc z budynku do budynku w oddali na parkingu dostrzegłem dość ciekawy i rzadki okaz. Podchodząc bliżej ujrzałem Białe BMW 1M z karbonowymi dodatkami oraz wydechem Eisenmann. Do napędu małej „emki” służy sześciocylindrowy silnik N54 o pojemności trzech litrów doposażony w dwie turbosprężarki. Takie zestawienie łącznie generuje 340 koni mechanicznych oraz 450 Nm lub 500 wykorzystując funkcję overboost. Jedynka ze znaczkiem M dzięki manualnej skrzyni biegów do pierwszej setki rozpędza się w czasie nieco poniżej 5sekund, jednak jak to bywa w przypadku BMW, nie liczy się jedynie samo przyśpieszenie, lecz przede wszystkim doskonały balans samochodu oraz wręcz genialne prowadzenie. Co ciekawe 1M zapożycza wiele elementów z innych modeli BMW. Lusterka pochodzą z BMW M3 E92. Tylna oś z BMW M3 E46. Silnik znamy z BMW Z4. Jednak mimo to BMW 1M już teraz odziedziczyło kilka cech aut klasycznych. Można powiedzieć, że jego cena nie maleje. Zadbane egzemplarze z niskim przebiegiem jedynie zyskują na wartości. Ok, być może trochę zbyt długo rozwodzę się nad 1M, które jest wprost fenomenalnym autem. Przejdźmy do auta jakiejś innej marki. Wchodząc do hali numer dwa…o nie, to znów się dzieje. BMW M5 E60. Fotografując M5tke słyszałem negatywne komentarze zwiedzających. Przede wszystkim zarzucali oni E60, że w ogóle nie powinna znaleźć się na targach aut klasycznych. Po części rozumiem te docinki jednak, ten konkretny model jest bardzo wyjątkowym autem i moim zdaniem w pełni zasłużył na swoje miejsce podczas targów. Jak pewnie dobrze wiecie BMW M5 E60 wyposażone zostało w silnik V10 o pojemności 5.0l słynący ze swojej piekielnej mocy 507 koni mechanicznych oraz równie demonicznej awaryjności. Auto rozpędzało się do pierwszej setki w czasie 4.7 sekund, ale tylko i wyłącznie, gdy skrzynia SMG wyjątkowo się nie zepsuła i postanowiła zmienić bieg. Oczywiście te docinki dotyczą jedynie zaniedbanych egzemplarzy z rynku wtórnego. Auta z dużym przebiegiem, które są mocno zaniedbane przez właścicieli potrafią dać w kość. Jednak, jeśli trafimy na odpowiedni egzemplarz, w nasze ręce powierzony zostanie jeden z najlepszych aut na świecie. Już sam dźwięk silnika V10 sprawi, że zakochacie się w tym aucie na zabój. Brutalna skrzynia biegów, symfonia silnika, oraz perfekcyjnie zestrojone zawieszenie zawiozą Was w świat bez korków, „lewopasowców”, czerwonych świateł oraz jak przystało na kierowców BMW…kierunkowskazów. Najtrudniejsze do uwierzenia jest, że podczas tej motoryzacyjnej nirwany, której doświadczacie jeżdżąc M5 ciężko uwierzyć, że znajdujecie się w luksusowej limuzynie, którą jutro możecie zawieźć swoje dzieci do szkoły. M5 E60 to wymierający gatunek, jedyna i ostatnia M5 z wolnossącym silnikiem V10. Już teraz można powiedzieć, że w przyszłości to auto zacznie zyskiwać na wartości jednak cenne staną się jedynie egzemplarze w stanie idealnym, o które bardzo ciężko szczególnie na naszym rynku. Przechodząc dalej kolejne, ogromne zaskoczenie. Renault Clio V6. Nie kłamiąc, tego małego potworka widziałem pierwszy raz na żywo. Clio V6 jak sama nazwa wskazuje zostało wyposażone w silnik 2.9l o mocy 230 konie mechanicznych. Ogromny silnik zestrojony z bardzo lekkim nadwoziem rozpędzał Clio do 100 km/h w czasie 6,4s a jego prędkość maksymalna wynosiła 235 km/h. Cyferki to nie wszystko powiecie, zgadza się. Auto prowadziło się wręcz fatalnie. Może inaczej…było bardzo wymagające i szybkie w rękach bardzo doświadczonych kierowców. Sprawę poprawiono w wersji po liftingu jednak auto nie zostało pozbawione bardzo narowistego charakteru. Po roku 2002 auto otrzymało między innymi mocniejszy silnik. To wszystko sprawiło, że Clio V6 jest absolutnie fantastycznym samochodem dla zwariowanych osób, lub szukających dobrej inwestycji na przyszłości. Clio ze względu na swój charakter oraz cenę nie znalazło wielu nabywców, co szybko uczyniło go rzadkim kąskiem dla kolekcjonerów. Poza tymi autami na targach pojawiły się między innymi Ferrari 512 BB oraz jego następca Testarossa. Berlinetta Boxer posiada silnik o pojemności 4.4l lub 5.0l w zależności od wersji. Oczywiście jak przystało na Ferrari do napędu coupe posłużył silnik V12 a moc była przenoszona na tylne koła za pomocą ręcznej skrzyni biegów. Następca, czyli Ferrari Testarossa cieszył się zdecydowanie większą popularnością. Ferrari słynie, jako jeden z najbardziej spektakularnych modeli w gamie Ferrari, który odniósł ogromny sukces komercyjny. Testarossa nigdy nie była autem przeznaczonym na tor. Zdecydowanie lepiej czuła się w kolorze białym, zadając szyku na ulicach Miami w serialu „Miami Vice”. W swoim okresie Testarossa była modelem flagowym Ferrari w oczekiwaniu na model F50. Zapraszam Was do zapoznania się z galerią, którą przygotowałem specjalnie dla Was.
Dawid Doluk